sobota, 12 lutego 2011

Wysokie

Wysokie to wieś między Lublinem i Biłgorajem. Tak mniej więcej w połowie drogi. Mieszkała tam moja prababcia z pradziadkiem. Moja babcia tam się wychowała, razem ze swoimi siostrami. Mój dziadek pochodził z okolic Wysokiego. Moja mama się tam urodziła. W ogóle w Wysokim mieszkało/mieszka sporo z moich kuzynów, czasem piętnasta woda po kisielu, ale zawsze... A ja tam spędziłam kilka pierwszych wakacji życia. Już kiedyś kiedyś, na moim pierwszym blogu pisałam o smakach dzieciństwa. Większość kojarzy mi się właśnie z domem prababci. Mleko prosto od krowy - Krasuli chyba, ciepłe jeszcze, przecedzone przez gazę. Część zostawała w domu, a część przymusowo dobrowolnie była oddawana w kance na skup. Chleb ze śmietaną i cukrem. Ostatnio dostaliśmy taka roztoczańską śmietanę od Marty i Kuby. Pyszna, gęsta, słodka. Jak u prababci. Twaróg domowy mmm... Jak prababcia robiła makaron, to podkradaliśmy płaty ciasta i kładliśmy na płycie kuchennej, a po chwili mieliśmy pyszne chrupiące podpłomyki. Chleb prosto z piekarni. Bratanek prababci pracował w piekarni, która graniczyła z gospodarstwem pradziadków i dlatego nigdy nie piekliśmy w domu, tylko chodziliśmy piec do piekarni właśnie. Drożdżowe pierogi z kaszą i serem. Bułeczki z serem na słodko. Uwielbiałam wisieć nad wielką dzieżą, i patrzeć jak mieszało się ciasto na chleb. Wszytko to miało inny, lepszy smak. Nawet zielony agrest, który porastał całe podwórko, czy papierówki. Nie było, że pryskane. Jadło się zielone, niedojrzałe. Pyszne. W ogóle to były piękne lata. Dwa miesiące bez telewizora, bez kanalizacji (w dzień latało się do wychodka za stodołę, a w nocy do nocnika), bez ciepłej wody i wanny. Myliśmy się w misce wodą zagrzaną na kuchni węglowej. Nie pamiętam bym się nudziła. Dzisiejsze dzieciaki przywiozłyby sobie laptopa, koniecznie z dostępem do netu. Dla nas było świętem, jak szliśmy do kogoś obejrzeć western. Fajnie było.
Wspomniałam pieczonych drożdżowych pierogach z kaszą i białym z serem. Chyba równie mocno z dzieciństwem kojarzy mi się smak zwykłych gotowanych pierogów z kaszą gryczaną, twarogiem i miętą, które też często gościły na stole u pradziadków. W ramach sentymentu postanowiłam przerobić ten przepis na dietowy MMowy. Nie śmiem mówić, że były one równie dobre jak pierogi prababci, ale wyszły mi bardzo smaczne i na pewno przywołujące wspomnienia. 


Składniki:
200 g mąki pszennej grahamowej typ 1850
letnia woda
100g kaszy gryczanej niepalonej
200g twarogu do 1,5% tłuszczu
mięta świeża lub suszona (ja dałam zamrożoną)
sól i pieprz


Wykonanie:
Z mąki i wody wyrobiłam sprężyste ciasto. Nie podawałam ilości wody, bo dodawałam jej na oko, póki nie zadowoliła mnie konsystencja ciasta. Odstawiłam ciasto na 10 minut, żeby odpoczęło. Kaszę gryczaną ugotowałam i przestudzoną dodałam do sera. Wrzuciłam do tego garść mięty mrożonej, posoliłam i popieprzyłam do smaku i dokładnie wymieszałam. Ciasto rozwałkowałam cieniutko, wycięłam szklanką kółka, nadziałam je mieszaniną serowo-kaszowo-miętową i ulepiłam pierogi. Nie jestem w tym mistrzynią, więc może nie są cud piękności. Wrzuciłam na gorącą wodę i od razu zamieszałam delikatnie by nie posklejały się ze sobą. Gotowałam około 3 minut od wypłynięcia. Dziś zjadłam z jogurtem naturalnym 1,5%. Jutro pewnie sobie odsmażę. Świetna alternatywa śniadaniowa. I pyszna!
Oczywiście można tradycyjnie użyć mąki białej, kaszy gryczanej palonej, sera tłustego... I można zjeść na każdy posiłek na jaki się chce. O ile nie jest się na diecie. Smacznego.

12 komentarzy:

  1. Twoja opowiesc przypomina mi czasy, kiedy jezdzilam do dziadkow mojego faceta na lubelszczyzne i co rano wymykalam sie do ogrodu, zeby rwac dojrzale, nagrzane porannym sloncem maliny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny post! Ja uwielbiam wracać do smaków dzieciństwa, to prawdziwe bogactwo wspomnień i pomysłów na nasze życie!
    Pierogi wspaniałe! Ja też często je robię, choś ze zwykłej mąki, ale następnym razem z chęcią zamienię na razową!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie miałam babci na wsi, więc ominęły mnie takie rzeczy. Pierogi są cudne. Oczywiście, że nie mogą być takie jak te babciowe, te babciowe są zawsze najlepsze, nawet nie nieudane ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kotarku, bo Lubelszczyzna jest cudowna!!!

    Anno-Mario ja też właśnie. Muszę do cioteczek się zgłosić po przepisy prababciowe. To była świetna, prosta wiejska kuchnia. A pachnie do tej pory.

    Kabamaiga moje obie babcie miastowe. Na szczęście prababcię miałam na wsi. Cudowna kobieta. Ciepła, taka prawdziwa babciowata.I pamiętam ją dobrze, bo miałam ze 20 lat jak odeszła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aga, ja mam podobne wspomnienia z Wrocławia, gdzie moja Babcia (Kresowianka)... musiała zamieszkać. Pierogi "śmigała" - nie mniej niż 100 szt na raz. Cepeliny, knedle, pyzy, nie mówiąc o kołdunach i babce ziemniaczanej... Może Cię zainspirowałam :)) Twój przepis wypróbuję!, szkoda tylko że możemy to jeść wyłącznie na śniadanie :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Aha ten anonimowy, to byłem ja Jarząbek... łubudubu, łubudubu tzn ja efka1. Nie chciałam być anonimowa, tylko nie umiem korzystać z rubryki "wybierz profil"... pozdrawiam, będę wdzięczna za instrukcję (w wolnej chwili oczywiście :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Efku bo musisz utworzyć profil na googlach ;) A zainspirowała mnie tym razem wielka siata mięty w moim zamrażalniku :D Od kiedy nie mogę jeść ciastek czekoladowo-miętowych musiałam znaleźć dla niej nowe zastosowanie. A inna sprawa, że babcia Natala zawsze była dla mnie inspiracją :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie chodziło mi oto, że to ja Cie zainspirowałam do tych cudnych pierogów (jak mylnie zrozumiałaś). Tylko, że jak zaczęłam wymieniać po przecinku, co też moja Babcia wytwarzała swymi szybkimi i pracowitymi paluszkami w tym Wrocławiu... to może to Cię zainspiruje do nowego posta, ku naszej uciesze!!! Ale Tobie przecież pomysłów nie brakuje! I niech tak zostanie!!!
    p.s. dzięki! ja pozostanę "anonimowa"...
    p.s.2. A może na Twojej lubelszczyźnie wytwarzano "podpiwek"? Pamiętam z dzieciństwa, i tylko z niego :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Efciu :D Ale Ty i reszta ludzików z forum inspirujecie mnie każdego dna :D Pewnie jakby nie było forum nie dałabym rady diecie :)Dzięki za to Tobie i wszystkim innym na forum!
    P.S. A popytam, ja nie pamiętam podpiwku w mojej rodzinie, ale mogę się mylić :D

    OdpowiedzUsuń
  10. miejscowość Wysokie znam :) cieszę się, że poznałam kolejną blogerkę z lubelskimi korzeniami

    OdpowiedzUsuń
  11. Wysokie to moje najwcześniejsze dzieciństwo - chyba żadne inne miejsce tak się we mnie nie odcisnęło jak to :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Moje dzieciństwo nieopodal Zamościa niemal identyczne! Aż trudno uwierzyć,te same wspomnienia i te same smaki, ale miętę dodawała Babcia do ruskich, a nie do pierogów z kaszą gryczaną :)

    Rozczuliłam się...

    OdpowiedzUsuń