Czasem się dziwię, w jaki sposób dałam radę przez trzy lata nie jeść mięsa. To "czasem" to najczęściej są takie chwile jak wczoraj, gdy wyciągałam z piekarnika brytfankę z upieczoną szynką. A później okazało się, że brązowa z wierzchu szyneczka kryje w sobie soczyste, różowe wnętrze. Przepis ten wypróbowałam już kilka razy. Podaję w proporcach w jakich ja robiłam.
Składniki:
- 1 kg szynki
Marynata:
- 1 l wody
- 2 czubate łyżki soli peklowej
- 4 ziarenka ziela angielskiego
- 2-3 liście laurowe
- 5 ząbków czosnku
Pasta do natarcia mięsa:
- 3 łyżki oliwy
- 1 łyżka majeranku
- 1 łyżeczka słodkiej papryki
- 1/2 łyżeczki suszonego chili
- 1/2 łyżeczki pieprzu
- 2 ząbki czosnku
Wykonanie:
Szynkę dokładnie myjemy. W garnku/misce mieszamy składniki marynaty do czasu rozpuszczenia się soli. Można ją szybciej rozpuścić w odrobinie gorącej wody.. Umieszczamy w tym szynkę. Marynata powinna przykrywać całe mięso. Można jej przygotować proporcjonalnie więcej, ja użyłam miski o dosyć małej średnicy i wystarczyło marynaty z 1 litra wody. Tak namoczone mięso przykrywamy i wkładamy na 48 godzin do lodówki. Po tym czasie przygotowujemy pastę do natarcia mięsa przed pieczeniem. Mieszamy ze sobą wszystkie w/w składniki, nacieramy tak otrzymaną mazią mięso. Umieszczamy je w rękawie do pieczenia i pieczemy w 190C. Czas pieczenia zależy od wielkości szynki. Ja zazwyczaj piekę 1 godzinę na 1 kg mięsa. Smacznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz