środa, 13 lipca 2011

O tym jak czytanie wpływa na apetyt

Od dzieciństwa kocham czytać. Słowo pisane jest dla mnie jednym z wyższych dóbr. Co poniektórzy wiedzą,  że próbowałam swych sił w pisaniu, ale brak mi konsekwencji, skutkiem czego mam w szufladzie ze trzy zaczęte powieści, kilkanaście kawałków opowiadań, mnóstwo nieskończonych nowelek. Tym bardziej podziwiam osoby które piszą „do końca”.
Z moim czytaniem nie raz było tak, że noc przeciekała między palcami, bo wsiąkałam w książkę tak mocno, że nie zauważałam mijających godzin do czasu, jak zdziwiona stwierdzałam że jasność zza okna zastępuje mi lampkę. Albo mama wchodząca o 3 nad ranem do mnie do pokoju z pytaniem „Dlaczego nie śpisz i się tak głośno śmiejesz… aha… czytasz „Lesia”… no to dobranoc” i zrezygnowana szła spać nie namawiając mnie do wzięcia z siebie przykładu. Nie muszę chyba dodawać, że czytam przy jedzeniu. Zawsze! (no chyba, że goście są to się powstrzymuję… ledwo, ale zazwyczaj daję radę).
Ja po prostu kocham czytać!


Dlatego ucieszyła mnie propozycja współpracy z serwisem Bobyy.pl. Same przyjemności przede mną. Po pierwsze poczytam! A po drugie opowiem Wam tutaj o wrażeniu, jakie wywarła na mnie przeczytana książka.
Na pierwszy ogień idzie „Długi weekend” Wiktora Hagena… Chyba to taki prezent dla mnie. Bo i kryminał i gotowanie i nawet archeologia! Po prostu pan Hagen napisał książkę dla mnie. Do tego napisał ją w bardzo fajny sposób.
Robert Nemhauser – główny bohater, komisarz warszawskiej policji, świetny ojciec bliźniaków – Cyryla i Metodego (tu go podziwiam i pocieszeniem dla mnie jest to, że w porównaniu z bliźniakami mój Szymek wcale nie bywa „aż tak” niegrzeczny) , lubiący gotować i udzielający się w roli kucharza w knajpce „Czarny Tadek” swojego przyjaciela. I oto naszego bohatera czeka naprawdę długi weekend majowy. Żona Nemhausera  musi jechać do Amsterdamu na szkolenie, od którego zależy jej kariera zawodowa. Z, delikatnie mówiąc, niezbyt grzecznymi bliźniakami musi zostać nasz komisarz. Ciocia Jadzia, przedszkolanka bardziej zasługująca, wg naszego komisarza, na miano Baby Jagi, zmusza go niemal siłą, by chłopcy nie przychodzili do przedszkola przez cały długi weekend. Jasiu, właściciel „Czarnego Tadka” błaga bo, by gotował w tych dniach, bo spodziewa się wizyty surowego krytyka kulinarnego, od którego zależy „być albo nie być” restauracji. A tu jeszcze trup za trupem. A cały wydział, łącznie z Mariem – współpracownikiem Nemhausera, wyjechał na długi weekend. Tak więc jak już pisałam, przed Robertem Nemhauserem kilka długich dni. Jedyne co mu sprzyja to wyludniona Warszawa, bez korków, za to, niestety, z manifestacjami majowymi. Kto zabił ekologa i archeologa? No i dlaczego? Porachunki osobiste? Zdradzana żona? Zginęli przez przepychanki polityczne? A może rozwiązanie jest jeszcze inne…


Wiktor Hagen napisał naprawdę fajną książkę. Czyta się ją lekko i przyjemnie. „Długi weekend” jest drugą częścią przygód Nemhausera, ale myślę, że sięgnę również po część pierwszą. Mogłabym na siłę czepić się kilku szczegółów, ale po co? Książka jest napisana spójnie, z dużą dawką humoru, tak jak lubię. Bohaterzy też barwni i ciekawi. Warszawa świetnie opisana, czuć klimat. Naprawdę polecam „Długi weekend”, a Wiktor Hagen wchodzi od teraz w grono lubianych przeze mnie pisarzy.

Długi Weekend
Hagen Wiktor
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2011


Czytając "Długi weekend" niektóre opisy przygotowania potraw brzmią jak gotowy przepis. Czuć, że autor kryminalnej przecież powieści, wie również co się robi w kuchni. Jedną z potraw, przygotowywanych przez Nemhausera w kryzysowej sytuacji, było Spaghetti Aglio Olio e Peperoncino. Jako, że uwielbiam tą prostą, ale jakże smaczną potrawę postanowiłam zrobić ją dziś na kolację i tym samym podsumować przeczytaną książkę.


Składniki dla 2 osób:
  • 250g makaronu spaghetti 
  • 8 łyżek oliwy 
  • 6 ząbków czosnku
  • 1 papryczka chili świeża (czasem używam suszonych peperoncino, które dostałam od znajomego kucharza, ale z nimi trzeba naprawdę ostrożnie, bo te maleństwa są zabójcze)
  • natka pietruszki - opcjonalnie


Wykonanie:
Żeby wszystko poszło jak najsprawniej najlepiej zrobić to danie w następującej kolejności:
Nastawiamy wodę na makaron, solimy ją. W czasie jak się gotuje obieramy czosnek i kroimy go na cienkie plasterki. Chili kroimy wzdłuż i usuwamy z niego pestki i białe błonki (chyba, że ktoś lubi zabójczo ostre dania to jego wybór), kroimy papryczkę w cieniutkie paseczki. Siekamy natkę pietruszki. W tym czasie woda nam się zagotowała. Wrzucamy do niej makaron i gotujemy wg przepisu na opakowaniu, al dente. Na patelnię wlewamy oliwę i do ZIMNEJ oliwy wrzucamy czosnek i chili. 5 minut przed końcem gotowania się makarony podpalamy ogień pod patelnią i smażymy na malutkim ogniu do czasu, aż czosnek się nie będzie złoty. Nie możemy dopuścić, by zbrązowiał, bo stanie się gorzki i niejadalny. Ugotowany makaron odcedzamy, wrzucamy z powrotem do garna, dodajemy do niego oliwę z czosnkiem i papryczką, natkę pietruszki, mieszamy dokładnie i podajemy od razu. PYCHA! 


A tak jeszcze się pochwalę. Dziś wyszedł  drugi numer magazynu Polska gotuje, a w nim mój przepis i krótka wzmianka o Trzaskach w kuchni ;)



6 komentarzy:

  1. Kurczę, też bym się ekscytowała! pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cos mi sie zdaje, ze bede musiala po ten "Dlugi weekend" siegnac - lubie dobre kryminaly, a wbrew pozorom wcale nielatwo o takie. Mnie o slinotok przyprawiaja niektore powiesci Murakamiego. A bez ksiazek nie wyobrazam sobie zycia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Maggie to tak jak ja. Męczę się jak nie czytam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja się męczę, jak czytam...

    OdpowiedzUsuń