czwartek, 21 lipca 2011

Przewrót majowy i coś na upały

"11 maja 1926, hotel "Bristol", nr 208

Nazywam się Mimi. Jestem née Bączkowska, a po mężu Bigourdan. Mam lat 20 (powiedzmy), trzy tysiące franków, kufer-szafę amerykańską i jestem, co tu dużo gadać, śliczną blondynką. Nareszcie zdołałam się wyrwać na miesiąc do mojej ukochanej, tak dawno niewidzianej Warszawy. (...)"


Tymi słowami Magdalena Samozwaniec zaczyna „Kartki z pamiętnika młodej mężatki”. Przedstawiła wydarzenia rozgrywające się w maju 1926 roku w Warszawie widziane oczami młodziutkiej i, nie ukrywajmy, głupiutkiej i nieco infantylnej Mimi – Polki, która wyszła za mąż za Francuza i na stałe mieszka w Paryżu. Przyjeżdża odwiedzić ukochaną Warszawę, na czas wizyty zamieszkując w hotelu Bristol. Z jego okien obserwuje, co się dzieje na ulicach. Bohaterka nie ma pojęcia jaka jest sytuacja w kraju, nie zna się na polityce, mało się zna nawet na życiu. Jej świat to piękne stroje, fryzjer, flirty. We Francji czeka na nią Armand – mąż-nudziarz, a w Warszawie jest Kazio – sypiący komplementami flirciarz. „(…)Nie chcę zdradzać Armanda, ale ten Kazio tak pięknie, tak fascynująco mówi o miłości! (…)”

A tu nagle za oknem zaczyna się wojna. Mimi całym sercem jest za Polakami, nie mając pojęcia, że w rzeczywistości to wojna polsko-polska. Kule sypią się jak grad, słychać huk wystrzałów. Kazio nie daje znaku życia, a biedna, mała Mimi wie tyle, ile usłyszy od obsługi hotelu. Dorabia więc sobie sama historię wydarzeń na ulicach. Niechybnie jakiś wróg zaatakował jej ukochaną Polskę. „(…) Czyżby Niemcy? Les Boches? – zaświtało mi w głowie. Tak wkroczyć, bez wypowiedzenia wojny! Do czego to podobne?!...(…)”. W swym naiwnym serduszku Mimi kibicuje „naszym” ze wszystkich sił. Śpiewa w duchu patriotyczne pieśni, podziwiając siebie samą za odwagę. Bohatersko uchyla firankę, by choć skubnąć tego co się dzieje na ulicach „(…) Widziałam jeńców.  Łajdaki widać umyślnie poprzebierali się w polskie mundury, aby łatwiej im było wedrzeć się do Warszawy. (…)”

Czy warto przeczytać „Kartki z pamiętnika młodej mężatki”? Warto, warto! Książeczka to malutka, ale humor poprawia w mig, mimo że traktuje przecież o temacie niezbyt do żartów się nadającym. W prezencie dostajemy też opowiadanko o tym, jak kokietować doktóra. Posłowie napisał znany dziennikarz Jan Wróbel, tak więc warto i to przeczytać. Książka jest ilustrowana zarówno zdjęciami przedstawiającymi autorkę, jaki i wydarzenia majowe. Polecam!



Kartki z pamiętnika młodej mężatki
Magdalena Samozwaniec
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2011
 
A na deser LODY!

Ostatnio pogoda robi mi na złość. Zaplanowany wyjazd nie wyszedł, bo burze. Wczoraj upał, pojechaliśmy nad Zalew, ale przegoniła nas kolejna burza. Wieczorem z nudów zrobiłam lody morelowe z myślą, że dziś znów upały będą, ale złośliwie na niebie gruba kołdra chmur. Ale lody i tak zjemy, bo pyszne! Inspiracja z przepisu znalezionego tu:

Składniki: 
  • 1/2 kg świeżych moreli
  • 1/2 szklanki wody
  • 1/2 szklanki cukru trzcinowego jasnego
  • 1 szklanka śmietany kremówki 36%
  • 3 krople ekstraktu migdałowego
  • kilka kropli świeżo wyciśniętej cytryny
  • 2 łyżki uprażonych płatków migdałów - dodałam drugim razem - pycha!


Wykonanie:
Morele umyć, wypestkować, pokroić na drobne kawałki. Do rondla wlać pół szklanki wody i wrzucić pokrojone owoce. Doprowadzić do wrzenia i gotować 8 minut. Chwilę przestudzić. Dobrze ciepłe owoce przetrzeć je przez sito i wsypać cukier. Mieszać aż się rozpuści. Ostudzić i do chłodnego przecieru dodać śmietanę, 3 krople ekstraktu migdałowego i kilka kropel soku z cytryny. Z braku maszynki do lodów wstawiłam miskę z masa do zamrażalnika i co pół godziny miksowałam, tak aby rozbić duże kryształki lodu. Wyszły pyszne! Świeże i orzeźwiające. 



8 komentarzy:

  1. Magdalena Samozwaniec jest jedną z moich ulubionych autorek. Pisze fajnie i dowcipnie i ma tą zaletę, że jest stosunkowo łatwo dostępna (w gminnej bibliotece na przykład)

    OdpowiedzUsuń
  2. lubię książki pełne wspomnień.
    uwielbiam morele.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedźmo - ja też uwielbiam Madzię :) Dlatego ucieszyłam się jak dowiedziaąłm się, że tą książkę dostanę do recenzji :)
    Asieja - to dokłądnie tak jak ja :D

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam magdalenę samozwaniec i jej siostrę Marię Pawlikowską-Jasnorzewską.
    Jesli nie czytałas (alenie sądzę :) polecam Ci jej "Marię i Magdalenę"

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś niesamowita. No i serca nie masz. Najpierw te cudne przetwory, a teraz takie lody.

    OdpowiedzUsuń
  6. ale pyszności! idealne na lato

    OdpowiedzUsuń
  7. Dorota - czytałam :) Też bardzo lubię :)
    Karolina - dzięki, Twoja akcja była dużą inspiracją ;)
    Paula - idealne!

    OdpowiedzUsuń