Żaden urlop ani wakacje. Zaliczyłam wielką blogową zwiechę! Jadłam, robiłam zdjęcia nawet, ale nie miałam sił siąść i pisać. W ogóle jakoś przed kompem zasiadałam na chwilę. Chyba najpierw sesja, sprawdzanie prac, analizy, w domu dzieci, tu dać jeść, tu porysować, wykąpać, poczytać. A później pad w poziom i zasypiałam nie dając rady połowie odcinka CSI.
Dziś wracam z sorbetem porzeczkowym. Uwielbiam czarną porzeczkę. Jak zobaczyłam zdjęcie w książce Sarah Woodward o kuchni francuskiej to wiedziałam, że muszę zrobić ten sorbet. Oto on:
Składniki:
- 500 g czarnych porzeczek
- 300 g cukru
- 500 ml wody
Wykonanie:
Poszłam do ogrodu teściowej i zebrałam porzeczki przy
wydatnej pomocy moich dzieci! Następnie umyłam je, oczyściłam z gałązek,
listków tudzież innych paprochów - porzeczki znaczy - chociaż właściwie
dzieci też. Wodę i cukier umieściłam w garze i doprowadziłam do wrzenia i tak gotowałam 5 minut na całkiem pokaźnym ogniu. Do tak powstałego syropu dodałam porzeczki i gotowałam jeszcze 5 minut zmniejszając znacznie płomień.
Przestudzone porzeczki z syropem przecedziłam do
plastikowej miski przez metalowe sito, porzeczki dodatkowo przecierając
drewnianą łyżką. Wstawiłam miskę do zamrażalnika i mroziłam przez 1,5
godziny. Po tym czasie zamieszałam i z powrotem do zimnicy! Wyciągałam z
zamrażarki co 15-20 minut i mieszałam póki nie uzyskało to
konsystencji... sorbetu.
Agnieszka, może to Cię pocieszy ale też tak mam. Zasypiam wieczorami i nie mam sił już na nic ;) A sorbet powinien ożywić i dodać energii:)
OdpowiedzUsuńOżywił! Do etgo spadek temperatur i blog ruszy :)
Usuńwooow! ja chcę takiego sorbetu.
OdpowiedzUsuńZapraszam!! Zrobiłam z podwójnych proporcji jeszcze jest :D
OdpowiedzUsuńfioletowo mi:) tez sie musze w koncu nauczyc robic sorbety bo to wstyd ze wy umiecie a ja nie!
OdpowiedzUsuńJak ja umiem to Ty na pewno też :D
UsuńTaki sorbet musi bys super orzezwiajacy! I ten kolor...mrauuu;)
OdpowiedzUsuńWidzie, ze i tym razem nie zawiodlas na Twojej ekipie malych zbieraczy!:)
Pozdrowionka!:*
To jak już przyjadę na pizzę to zrobimy :D Przywiozę porzeczek od teściowej :D
UsuńKoniecznie trzeba gotować porzeczki? A gdyby je do blendiego wrzucić z cukrem i potem zmrozić? Spróbuję! A Twój wygląda obłędnie!
OdpowiedzUsuńKama trzymałam się przepisu, wydaje mi się, że ma to na celu wyduszenie z porzeczek maksymalnej ilości soku, pozbawienie goryczki z pestek tudzież samych pestek po przetarciu przez sito :) Roboty nie ma dużo, z całym gotowaniem to z 15 minut, z czego do gara podchodzisz ze trzy razy :) Więcej mycia blendera niż gara jednego :)
UsuńWygląda smakowicie, tylko żeby jeszcze ktoś za mnie zrobił :P z takim lenistwem to i maestro wystarczają :P
OdpowiedzUsuń